Wraz z upływem czasu człowiek wpasowuje się w otaczające realia otoczenia w którym spędza większość czasu w ciągu dnia, lub dobrowolnie „oddaje” się zajęciom które, pochłaniają większość jego czasu, tak jak ma się to w przypadku wykonywanej codziennie pracy.
Początkowo jesteśmy podekscytowani nową sytuacjom, nowymi obowiązkami, wyzwaniami, następnie z każdym kolejnym rokiem po prostu wykonujemy dane czynności bez większej ekscytacji, zaczynamy odczuwać zdenerwowanie, znużenie, więcej w nas pretensji i narzekania, na życie na warunki w pracy, na pracodawcę itd. Dzienne powtarzane czynności wykonujemy machinalnie dając dowód na to, że system całkowicie przejął nad nami kontrolę, dowodem na to jest choćby fakt, że praca staje się dla nas „złodziejem czasu” a z drugiej strony ucieczką przed nim, zjawisko ma swoje uzasadnienie w momencie dni wolnych od pracy gdy za bardzo nie wiemy co mamy z sobą zrobić, „nosi” nas tak jakbyśmy nie potrafili wyhamować po całym tygodniu, szukamy obowiązków, nadrabiamy domowe zaległości, albo po prostu zwyczajnie nie mamy pomysłu co zrobić z nadmiarem godzin. W relacjach z drugą osobą ciężko nam się przestawić na tryb „zresetować” umysł czy oczyścić się z nagromadzonych informacji ,wręcz przeciwnie potrafimy rozprawiać o pracy bez końca i ludziach którzy z nami pracują przy tym bardzo się ekscytujemy i wydatkujemy dużo ładunku emocjonalnego, wszystko inne nie ma takiego znaczenia, obowiązki domowe, pasje, chęć spędzenia czasu inaczej niż zwykle raczej nie istnieje.
Komunikacja poza” tematem pracy lub dzieci” stopniowo nabiera formalnego charakteru oparta jest na zasadach wymiany krótkich zdań, najczęściej mających charakter „suchy” „zrób to, idź do sklepu, trzeba załatwić tamto” a co by było gdyby nie było nic do załatwienia? Do zajęcia się czymś? Co by było gdyby trzeba było usiąść naprzeciwko siebie w pokoju bez okien i drzwi? Jakby wyglądała komunikacja? byłaby ciszą! I uczuciem wszechogarniającego napięcia z powodu braku wyjścia by uciec.
Praca staje się jedynym wybawcom człowiek traci w sobie poczucie zwykłego prostego szczęścia wynikającego z drobnych rzeczy, przestaje dostrzegać rzeczy najważniejsze skupia się na swoich obowiązkach, po powrocie do domu jest zmęczony, nie skłonny do myślenia o nim czym innym jak o położeniu się spać lub oglądaniu telewizji, relacje partnerskie zazwyczaj stają się serią wymiennych informacji w których brak jest spontaniczności, swobody, wszystko nie przypomina już tego co było kiedyś, relacje stają się napięte, sformalizowane, odległość i dystans narasta tworząc bariery komunikacyjne, lub utracona została serdeczność którą, wyparł wulgarny język, proste słownictwo, romantyzm praktycznie nie istnieje chyba, że jest to dzień kobiet i należy przynieść partnerce tulipana z biedronki, oczywiście jest to smutna ironia, i podkreślenie tego jak bardzo przestało nam na sobie zależeć jak proste gesty nie mają znaczenia, i na siłę doszukujemy się problemów, byle co staje się powodem do kłótni, tak jakby tylko czekano by to uczynić, nie potrafimy już ze sobą być, porównujemy siebie ciągle z innymi” patrz jaki on jest wspaniały, przystojny, obrotny” „ona jest super” itd. Potrafimy krzywdzić siebie bez końca, krytykując siebie nawzajem wytykając w mistrzowski sposób wszystkie nawet najmniejsze wady których kiedyś nawet nie dostrzegaliśmy.
Zapatrzeni w świat social mediów oddajemy się całkowicie głupocie w retuszu, plącząc do lustra jak nikt nie widzi nad swoim „szarym” życiem obmyślając jak to zmienić „zaistnieć” by nie odstawać, do tego jeszcze te wszystkie informacje, plotki w pracy: kto? gdzie, z kim? I ile pieniędzy ma itd., bardziej żyjemy cudzym życiem przeżywając je w wielkich emocjach niż swoim własnym. Wraz z upływem czasu i lat kreujemy wokół siebie nierealna rzeczywistość w której bezmyślnie się zatracamy niszcząc w nas to co najlepsze. Powiesz: „ to życie nas zmieniło” Nie życie tylko my i nasze wybory i głupotę pomieszaną z bezmyślnością. Staramy się żyć dobrze, by niczego nam nie brakowało, a tymczasem braki wewnętrzne są już niczym kratery po wybuchu wulkanu. Myślimy, że wszystko się nam należy a od siebie nie dajemy nic.
Zarzucamy się nawzajem pretensjami o wszystko, a tak naprawdę problem leży w nas samych, w nagromadzonym balaście narzuconych oczekiwań, których nie potrafimy spełnić, działamy na granicy głupoty biorąc kolejne kredyty, pożyczki, wchodząc w niebezpieczne relacje z ludźmi całkowicie nie odpowiednimi, jedynie ze względu „obiecującej perspektywy” lub korzyści, relacje ze znajomymi stają się ważniejsze niż relacje w związku, wzrasta w nas poczucie niezdrowego egoizmu, braku empatii, poczucia troski o druga osobę, liczy się własne „Ja” dlatego uważam, że w czasach wszechogarniającej konsumpcji wiele osób nie powinno zawierać związku ani głębszych relacji tym samym oszczędzą sobie i innym niepotrzebnego rozczarowania, cierpienia, i tysiąca niepotrzebnych problemów.
Obecny trend to związki o zupełnie innym charakterze, zazwyczaj jest to forma relacji czysto machinalna, roszczeniowa pozbawiona partnerstwa, miłości, czułości, przyjaźni, to próbowanie się: jak nie ten, czy ta to inny, walory cielesne, natury czysto biologicznej stają się wyższym priorytetem niż intelekt czy charakter. „każdy sobie i tylko dla siebie” to po co być razem? By kogoś mieć? To jest czysta kwintesencja egoizmu godna pożałowania i napawająca niesmakiem z dużą dozą politowania.
„Miłość jest wtedy, gdy dajesz człowiekowi wolność wyboru, a on wybiera Ciebie. Każdego dnia.”